O tym czy „częste mycie skraca życie” rozmawiamy z Tomaszem Bujakiem, młodym naukowcem z WSIiZ, Laureatem prestiżowego stypendium MNiSW. Tomasz Bujak prowadzi od lat badania nad środkami myjącymi pod kątem ich bezpieczeństwa zarówno dla organizmu człowieka jak i środowiska.

Przeciętny produkt kosmetyczny zawiera od 15 do 50 składników. Biorąc pod uwagę fakt, że niektóre kobiety, aby osiągnąć atrakcyjniejszy wygląd, ładniej pachnieć, być czystszą i gładszą  używają 9-15 produktów kosmetycznych dziennie trzeba założyć, że każda z nich nakłada na siebie ponad 500 składników chemicznych, które oddziałują ze skórą. Czy używanie kosmetyków jest  bezpieczne? W jakim kierunku idą badania? Czy potwierdziła się teza, że parabeny, „najsłynniejszy” konserwant występujący w kosmetykach, naprawdę powoduje raka? 

Magda Louis – Święty Franciszek podobno lubił brud, a Święta Agnieszka nie myła się nigdy, nawet moja babcia mówiła – nie wyleguj się w wannie, bo to niezdrowe. Czy częste mycie skraca życie?

Tomasz Bujak – Powiem tak, im częściej się myjemy używając środków myjących, tym więcej usuwamy ze skóry białka oraz sebum czyli płaszcza ochronnego skóry, a także  mikroflory bakteryjnej.

ML – A to oczywiście źle.

TB – Źle, denaturacja białka przez substancje myjące jest główną przyczyną występowania podrażnień skóry i w tym kierunku idą moje badania, żeby ten proces zminimalizować.

ML – Dlaczego podjął Pan akurat ten temat?  Przypadek czy olśnienie?

TB – Promotor mojej pracy doktoranckiej profesor Wasilewski przesłał mi pewnego dnia artykuł w języku angielskim na temat oddziaływania na skórę związków chemicznych zawartych w kosmetykach myjących. Temat mnie po prostu wciągnął
i zacząłem drążyć. Zaczytałem się prawie na śmierć o tym właśnie zagadnieniu. 

ML – I rozpoczął Pan własne badania.

TB – Tak, a tutaj na uczelni zajmuję się przede wszystkim pomiarami działania drażniącego.

ML – Więc chodzi o to, żeby środek myjący usuwał brud, pienił się ale nie zmniejszał warstwy ochronnej skóry?

TB – Tak. Szukamy składników, naturalnych i syntetycznych, które po dodaniu na przykład do żelu pod prysznic, spowodują, że żel zachowa swoje funkcje myjące,
a jednocześnie nie będzie powodował denaturacji białka ze skóry. Badamy między innymi polimery oraz  różne ekstrakty roślinne.

ML – Konsumenci szukają kosmetyków, w których recepturę wchodzą składniki naturalne. Jakie naturalne składniki przebadał Pan pod tym kątem?

TB – Bardzo wiele, na przykład czarnuszkę, rumianek, mydlnicę lekarską czy na prośbę pana profesora Pomianka, dereń. Przykładowo z Mydlnicy lekarskiej udało się wyizolować saponiny – naturalne środki myjące, które ograniczają drażnienie skóry. Prawdę powiedziawszy przed rozpoczęciem badań myślałem, że będzie odwrotnie.

ML – Wymienia Pan wiele terminów fachowych, tymczasem przeciętny konsument słyszał tylko złe słowo – parabeny – bo tym konserwantem, składnikiem wielu kosmetyków, od jakiegoś czasu bardzo nas straszą. Zaczęło się od raportu opublikowanego w 2004 roku, w którym  pani doktor Darbre z Uniwersytetu w Reading napisała, że 18 na 20 próbek tkanek pobranych z nowotworów piersi zawiera parabeny. Media to podchwyciły i temat wciąż unosi się na powierzchni.

TB – Znam gorsze konserwanty niż parabeny, naprawdę.… A tak poważnie, to 
w przypadku parabenów akurat można powiedzieć, że zostały wnikliwie i na wszelkie sposoby przebadane i sporo o nich wiadomo. Jest to temat chwytliwy i dużo się o tym mówi, tymczasem wiele innych konserwantów nie zostało jeszcze tak szczegółowo przebadanych  i ich mechanizmy nie są do końca poznane.

ML – Parabeny przez środowisko naukowe uznawane są za bezpieczne, nie znaleziono dowodów, że powodują raka czy przyczyniają się do rozrostu guza w piersi, ale jak to naprawdę jest z tym bezpieczeństwem środków myjących, pielęgnujących, różnego rodzaju kosmetyków na jakie wydajemy miliony rocznie i jakich wielkie ilości nakładamy na skórę?

TB – Wszystkie produkty, które trafiają na rynek są bezpieczne i posiadają odpowiednie certyfikaty oraz badania to potwierdzające.  Bezpieczeństwo można jednak poprawić
i zawsze trzeba pracować nad udoskonaleniem receptury w tym kierunku. Około 90% produktów myjących znajdujących się na rynku, produkowanych jest na bazie SLESu. Substancja ta posiada wiele zalet, do których zaliczyć można dobre działanie myjące i pieniące, ale niestety może wywoływać podrażnienia skóry. Poprzez odpowiednie skomponowanie receptury produktu, wprowadzenie dodatkowych składników możemy jednak ograniczyć niekorzystne działanie SLESu na skórę i na tym właśnie zagadnieniu skupiam się w swoich badaniach.

ML – Kolejny chemiczny termin, ale skoro aż tyle SLESu ma kontakt z naszą skórą to poproszę objaśnić, co to jest?

TB – Oksyetylenowany laurylosiarczan sodu. Jest tani w pozyskaniu, dobrze myje
i dobrze się pieni, ale niestety może wywoływać podrażnienia skóry. W swoich badaniach główną uwagę skupiam na poprawie bezpieczeństwa stosowania tej właśnie substancji.

ML – Jakie składniki wyrzucono z kosmetyków? Jakie są w tej chwili „modne”?

TB – Na przestrzeni ostatnich lat wiele substancji zostało zakazanych jako składniki kosmetyków lub ich maksymalne stężenia zostały ograniczone. Przykładem mogą tu być np. barwniki stosowane w farbach do włosów, czy niektóre konserwanty.  Obecnie bardzo popularnymi i pożądanymi przez klientów składnikami kosmetyków są substancje anti-ageing: białka, witaminy, czy  kwas hialuronowy. Ponadto konsumenci poszukują substancji pochodzenia naturalnego, głównie egzotycznych olejów
i ekstraktów roślinnych.

ML – Konsument wymaga, żeby w największym stopniu korzystać z dobrodziejstw natury, ale jednocześnie musi zobaczyć pianę, żeby uwierzyć, że kosmetyk zmywa brud.

TB – Właśnie tak.

ML – Badania przeprowadza Pan w laboratorium, na myszach?

TB – Nie, obecnie jest zakaz testowania kosmetyków i składników kosmetycznych na zwierzętach. Nasze badania są in vitro. Białko kukurydziane jest podobne strukturą do białka skóry i na takim pracujemy.

ML – Za swoje badania otrzymał Pan niedawno prestiżowe wyróżnienie w formie stypendium Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego dla wybitnych młodych badaczy i naukowców. Ponad 5 tysięcy złotych miesięcznie przez trzy lata. Na co wyda Pan te pieniądze?

TB – Myślę, że Stypendium znacznie ułatwi mi  spłatę kredytu…

ML – Mam nadzieję, że nie we frankach?

TB – Na szczęście nie. Przeniosłem się na stałe z Radomia, skąd pochodzę, do Rzeszowa, kupiłem mieszkanie, osiedliłem się.

ML – Jak się Pan czuje jako mieszkaniec Rzeszowa?

TB – Świetnie! To czyste, zadbane i przyjazne miasto. Ja nie lubię zgiełku, mieszkałem
w Warszawie jakiś czas, ale nie odnalazłem się tam. Nie znoszę pędu i wyścigu szczurów.

ML – Dobrze się Panu pracuje w WSIiZ? Wrócił Pan jako pracownik etatowy, więc pewnie dobrze?

TB – Z uczelnią współpracuję od 2013 roku i bardzo dobrze mi się pracuje. Tutaj jest wielki potencjał, można pracować w przyjaznym środowisku, można publikować
i rozwijać się. Nie ma tu żadnych ograniczeń dla ludzi takich jak ja, naukowców- pasjonatów.

ML – I tego Panu życzymy, aby pasja nigdy Pana nie opuściła.

 

 

Autor zdjęć: Dominika Piętak