Magda Louis: Parafrazując Jana Sztaudyngera „Ziemię zmienili w piekło, teraz na Marsa ich powlekło”. Czy planeta Ziemia się kończy?
Konrad Szocik: Nie wiem, ile jeszcze zostało człowiekowi życia na Ziemi w takim komforcie jak obecnie, ale biorąc pod uwagę, że wkrótce wyczerpią się zasoby, takie jak ropa czy inne surowce, a może nawet woda, oraz fakt, że zatruliśmy i przeludniliśmy naszą Planetę, w mojej ocenie jeszcze jakieś 100-200 lat. Nie można także wykluczyć konfliktów o zasoby na dużą skalę.
ML: I dlatego chcemy kolonizować Marsa?
KS: w 2018 roku wysłanie człowieka na Marsa nie jest możliwe, więc i przez kolejne dekady nie uda nam się go skolonizować. I wciąż wydaje się, że łatwiej będzie żyć w jakiś kapsułach ochronnych na Ziemi (np. w schronach pod powierzchnią Ziemi albo na specjalnie zmodyfikowanych atomowych okrętach podwodnych), niż na Marsie. A jeśli Słońce rozgrzeje się jeszcze bardziej, za gorąco zrobi się zarówno na Ziemi, jaki i na Marsie. Ale to kwestia milionów lat i po nas na pewno nie będzie już śladu.
ML: Jednak intensywne prace trwają, prowadzone głównie przez NASA i przez Chińczyków, aby na Marsa polecieć. Po co?
KS: Bo taka jest natura człowieka, żeby odkrywać, szukać odpowiedzi na pytania, żeby przetrwać. NASA ma w planie wysłać na Marsa kolejnego robota w 2020 roku i będzie to następny krok do pełniejszego poznania możliwości kolonizacji tej Planety. Choć robot nie będzie w stanie zebrać tylu próbek, ile mógłby zebrać człowiek, co potwierdzają Amerykanie, którzy „ręcznie” pobrali z Księżyca 382 kilogramów materiału badawczego w trakcie programu Apollo, a radziecki robot Luna w podobnym czasie tylko 320 gramów. Nowe pomysły będzie mieć też na pewno Elon Musk, którego tematyka Marsa bardzo podnieca i napędza. Można natomiast wątpić w to, czy sektor prywatny będzie w stanie zorganizować taką ekspedycję samodzielnie.
ML: Czy w 2020 robot wysłany na Marsa zostawi tam „w słoiku” ludzkie DNA aby kiedyś wizytujący Marsa kosmici mogli nas wskrzesić?
KS: Nie sądzę, by w tym wielkim wszechświecie znajdowała się planeta taka, jak Ziemia, z istotami na tym samym poziomie rozwoju, co my. Albo są lata świetlne za nami, albo przed nami. Ci, którzy są za nami nie będą w stanie do nas dotrzeć, a Ci którzy są przed nami nie będą zainteresowani odkrywaniem tak prymitywnych miejsc, jak Ziemia. Zgodnie z paradoksem Fermi’ego, nawet gdyby istniało wiele cywilizacji wysoko rozwiniętych, nie ma gwarancji, że będą w stanie rozwinąć technologię do podróży interplanetarnych. A nawet gdyby były w stanie, możliwe, że zostałyby zabite w trakcie lotu przez promieniowanie kosmiczne. Zresztą, pomysł wysyłania jakichkolwiek informacji o nas w kosmos nie wydaje się zbyt rozsądny – nie wiadomo, czy jakaś agresywnie usposobiona cywilizacja nas nie odkryje i nie zechce zniszczyć albo wykorzystać. Może być też tak, że wysyłane przez nas informacje w ramach programu METI (Messaging Extraterrestrial Intelligence) wydadzą im się zabawnie prymitywne. Lepiej nie zdradzać, jak słabi jesteśmy.
ML: Czy 2030 to jest realna data pierwszej podróży człowieka na Marsa?
KS: W tej chwili jest to nie możliwe, ponieważ 6-miesięczna podróż na Marsa będzie bardzo wyniszczająca dla ludzkiego organizmu. Brak grawitacji w kosmosie to przede wszystkim zbyt duży dopływ krwi do mózgu, problemy z sercem, zaburzenia wzroku i równowagi. Dzisiejsi kosmonauci po wylądowaniu na Ziemi, po swoich misjach kosmicznych jadą prosto do szpitala, a człowiek lądujący na Marsie będzie musiał zabrać się za robotę. Każdy dzień na Marsie będzie bardzo ciężki. Człowiek nie ewaluował, aby żyć w Kosmosie, tylko na Ziemi.
ML: A co oprócz braku grawitacji grozi człowiekowi podczas podróży na Marsa?
KS: Promieniowanie kosmiczne, które w trakcie misji międzyplanetarnej jest około 100 razy większe, niż na Ziemi. Promieniowanie kosmiczne niszczy komórki, DNA, pośrednio lub bezpośrednio poprzez redukcję wolnych rodników. A to z kolei wiąże się z większym ryzykiem zachorowań na poważne choroby nowotworowe, m. in. centralnego układu nerwowego itd. Dlatego Amerykanie lubią wysyłać w Kosmos ludzi w średnim wieku i starszych, żeby ewentualne powikłania zdrowotne wynikające z przebywania w Kosmosie, które mogą wystąpić po kilku lub kilkunastu latach, nie ujawniły się w ich sile wieku.
ML: W 2030 roku człowiek będzie taki, jaki jest teraz, więc nie będzie ani bardziej odporny na promieniowanie kosmiczne, ani bardziej odporny na brak grawitacji, więc jedyna nadzieja w technice, która umożliwi zbudowanie takiej kapsuły i takiego skafandra, które ochronią go w czasie podróży i podczas pobytu na Marsie.
KS: Jest taki bezkręgowiec Niesporczak, którego na stacji kosmicznej kosmonauci wystawili na zewnątrz i przeżył. Wiele ssaków jest odporniejszych od człowieka, więc może trzeba będzie człowieka najpierw „ulepszyć”, żeby przeżył podróż i życie na Marsie. Jedną z rozważanych opcji jest wprowadzenie astronautów w stan hibernacji w trakcie lotu (jakkolwiek opcja ta rozważana jest raczej w odniesieniu do hipotetycznego lotu do dalszych obiektów niż Mars). Hibernacja jest ciekawym rozwiązaniem, bo astronauci wówczas zużywają mało energii i są bardziej odporni na wpływ promieniowania. Problemem jest to, że hibernacja nie jest naturalnym stanem dla człowieka. Być może jakimś rozwiązaniem jest wykorzystanie genów od tych gatunków, które hibernują.
ML: Załóżmy, że człowiek zmodyfikowany lub nie, przeżyje lot na Marsa, to czym będzie się musiał zająć tam w pierwszej kolejności. Od czego zacząć zamieszkiwanie Marsa?
KS: Przede wszystkim od wyprodukowania paliwa na podróż powrotną i tlenu.
ML: Krótko mówiąc, Mars to same problemy, w tej chwili nierozwiązywalne, a zawsze bardzo kosztowne w rozwiązaniu. Czy homo sapiens nie ma obowiązku ratowania planety, na której ewaluował i którą zagospodarował, zamiast ogromnym kosztem próbować z niej uciec na nieprzyjazną Planetę?
KS: To chyba najrozsądniejsze rozwiązanie. Także prostsze i prawdopodobnie mniej kosztowne. Z tego punktu widzenia, misja na Marsa wydaje się raczej ekstrawaganckim pomysłem. Problemem jest brak mocnego uzasadnienia dla takiej ekspedycji.
ML: Czy Konrad Szocik, filozof, mężczyzna 33 letni, chciałby polecieć na Marsa, gdyby to było możliwe i bezpieczne?
KS: Tak naprawdę to nie ma dnia, żebym się nad tym nie zastanawiał… Szkoda zostawiać mi Rzeszowa, może nie tyle całej planety, co właśnie tego miasta. Z drugiej strony Mars otwiera więcej możliwości – jest trochę jak Polska po 1989 roku, można zająć się czymkolwiek i zostać miliarderem. Na Ziemi to mi nie grozi