– W studiowaniu nie chodzi tylko o zdobywanie wiedzy, a o nabywanie różnego rodzaju kompetencji społecznych, które w środowisku akademickim są zupełnie inne, niż gdziekolwiek wcześniej (i później) – mówi Dominika Soja-Blat, twórczyni marki „Mówię o Ślubie” i świeżo upieczona doktorantka Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.
Influencerka, biznesmenka, naukowczyni, mistrzyni ceremonii. Kim jest Dominika Soja-Blat i w której roli czuje się najlepiej?
Dominika Soja-Blat: I jeszcze mama dziecka w edukacji domowej! Trochę szokuje, jak wszystko wypowie się na głos, ale prawda jest taka, że Dominika Soja-Blat jest tym wszystkim, po trochu. Gdyby tak nie było, to nie mogłabym robić tego, co robię, z prawdziwą pasją. Influecerką się nie czuję, może to przez to, że mieszkam w małym mieście i trochę ciężko poczuć mi tę skalę. Widzę liczby w Internecie, ale one się dla mnie nie przekładają na prawdziwe życie.
Biznesmenka? Od biznesu, pomysłu na niego, wszystko się zaczęło. Gdyby nie ten biznes, nie mogłabym pozwolić sobie na nienormowane godziny pracy, więc to ważny element mojego życia. Mistrzyni ceremonii? To z kolei piękna przygoda, dzięki której poznaję wspaniałe pary, buduję z nimi trwałe, oparte na przyjaźni, relacje, a oprócz tego jeszcze mogę być częścią ich wyjątkowego dnia. Edukacja domowa, to przestrzeń, którą tworzę z moim synem i dla niego. Po to, by ta jego przygoda była jak najbardziej fascynująca, w jego tempie, dopasowana do niego.
A naukowczyni? Jeszcze się nią nie czuję, ale w związku z tym, że właśnie zaczynam swoją przygodę z doktoratem, to ta przestrzeń mojego życia aktualnie dostarcza mi największej satysfakcji i frajdy.
Skąd pomysł, żeby zrobić doktorat? Patrząc na to przez pryzmat ogólników, wielu młodych uważa, że nie opłaca się nawet studiować, a już na pewno nie wtedy, kiedy robi się karierę w Internecie. A Ty chcesz robić doktorat!
D.S-B.: Pomysł na doktorat zrodził się dawno temu, kiedy pisałam swoją magisterkę. Temat percepcji realizmu przekazu audiowizualnego pochłonął mnie wtedy do reszty i jednocześnie stale miałam wrażenie, że taka jedna praca dyplomowa, to zdecydowanie za mało, żeby dogłębnie w to zagadnienie wejść. A ja chciałam więcej, z innych perspektyw, biorąc pod uwagę inne media. Tylko że plany planami, a życie życiem. Wierzę jednak głęboko w to, że nie ma znaczenia KIEDY, ważne JAK! A to „jak” nie bierze pod uwagę „opłacalności”, a po prostu realizację własnych pasji. Tym jest dla mnie ten doktorat, pasją, którą chcę rozwijać, nie oczekując niczego w zamian.
Czy Twoim zdaniem w obecnych czasach wyższe wykształcenie ma wartość dodaną? Po co w ogóle studiować?
D.S-B.: Tak, trzy razy tak! W studiowaniu nie chodzi tylko o zdobywanie wiedzy, a o nabywanie różnego rodzaju kompetencji społecznych, które w środowisku akademickim są zupełnie inne, niż gdziekolwiek wcześniej (i później). Dla mnie studia były miejscem, w którym nauczyłam się zdobytą wiedzę wykorzystywać w praktyce, co dało mi pewność siebie w dziedzinach, które rozwijałam. Bycie specjalistą, to nie tylko posiadanie umiejętności praktycznych, ale przede wszystkim obycie w danej tematyce. Studia wszechstronnie rozwijają i to ich największa wartość. Jeśli ludzie podważają zasadność posiadania dyplomu, to tylko wtedy, gdy nie mają go wcale lub wtedy, gdy poszli na studia faktycznie wyłącznie dla dokumentu. Bo nie o „papier” chodzi. Oczywiście, że bez niego się da i żyć i budować swoją karierę, ale za tym „papierkiem” stoi jeszcze cały szereg innych wartości, których, moim zdaniem, nie da się zdobyć nigdzie indziej.
Dlaczego wybrałaś WSIiZ jako miejsce, w którym chcesz się rozwijać naukowo?
D.S-B.: Po pierwsze, mam blisko ;). Po drugie, po napisaniu dosłownie jednego maila do profesora Marcina Szewczyka, otrzymałam taką odpowiedź, że wiedziałam, że nie chcę być nigdzie indziej! A po trzecie, to już po fakcie, ale będąc na uroczystej inauguracji Roku Akademickiego, dowiedziałam się o WSIiZ tylu wspaniałych rzeczy, które tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że to idealne miejsce dla mnie. Wyznawane przez kadrę wartości, projekty, w które angażuje się uczelnia, inkluzywność języka używanego przez władze, to miejsce na miarę XXI wieku, a ja cieszę się ogromnie i jestem dumna z tego, że mogę tu być, być częścią tej wyjątkowej społeczności.
Czego będzie dotyczyła Twoja rozprawa doktorska i kto został Twoim promotorem?
D.S-B.: Roboczy tytuł mojej rozprawy doktorskiej, to: „Wizerunek kreowany w social mediach. Prawda, postprawda, czy fikcja? Percepcja realizmu przekazu audiowizualnego przez dorosłe kobiety. Analiza na podstawie aplikacji Instagram”.
Aktualnie jestem na etapie pisania karty koncepcji pracy doktorskiej, a po jej zaakceptowaniu będzie miało miejsce formalne przypisanie promotora, którym zostanie, nie kto inny, jak, dr hab. Marcin Szewczyk, prof. WSIiZ.
Jak planujesz łączyć wymagania związane z robieniem doktoratu z intensywną działalnością influencerską i biznesową?
D.S-B.: Grunt to odpowiednie planowanie! I nie, nie mam na myśli, że trzeba wstawać o 5:00 i zaczynać dzień od joggingu i zielonego koktajlu, choć co kto lubi ;). W każdym razie, łączenie różnych ról i obowiązków, to właściwie mój chleb powszedni i skrupulatne prowadzenie kalendarza, zapisywanie zadań i planowanie stały się nieodłącznym elementem mojego życia. Na pewno mój rok wyraźniej podzieli się na dwa okresy: sezon ślubny (kiedy głównie skupiać będę się na ślubach i relacjach z moimi parami) oraz poza sezonem ślubnym (gdy na pierwszy plan wyjdzie doktorat i wszystko, co z nim związane). Myślę, że ważne tu jest też to, by nie narzucać sobie żadnej presji, pracować własnym tempem, ale też nie odkładać niczego na później, bo to „później” może nie nadejść.
Jakie kompetencje zdobyte podczas studiów uważasz za najważniejsze dla swojej kariery online?
D.S-B.: Studiowałam kognitywistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. To interdyscyplinarny kierunek, który pokazał mi, jak wspaniale można łączyć różne dziedziny w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące pytania. Te studia nauczyły mnie elastycznego myślenia i patrzenia na świat z wielu perspektyw, co jest bezcenne w mojej pracy online, zwłaszcza w tworzeniu treści, analizie zachowań odbiorców czy budowaniu autentycznego wizerunku w sieci.
Kognitywistyka dodała mi też pewności siebie, bo samo tłumaczenie ludziom, czym właściwie jest ten kierunek, było dla mnie wyróżnieniem. Czułam, że uczestniczę w czymś wyjątkowym. Kognitywistyka otworzyła mi też głowę. Przestałam szufladkować ludzi, sytuacje i zjawiska. Nic nie było już czarno-białe, co zawdzięczam przede wszystkim filozofii, która stanowiła ważny element studiów. Ta umiejętność dostrzegania niuansów bardzo pomaga mi dziś w komunikacji z odbiorcami i w tworzeniu treści, które budzą zaufanie i skłaniają do refleksji.
Czy uważasz, że ukończenie doktoratu da Ci przewagę w pracy w mediach społecznościowych?
D.S-B.: Nie sądzę, by sam fakt ukończenia doktoratu dawał mi przewagę w pracy w mediach społecznościowych. Na ten moment bywa wręcz odwrotnie, odkąd poinformowałam społeczność, że zaczęłam doktorat, część osób zaczęła postrzegać mnie przez pryzmat nierealnych oczekiwań, jakbym miała być nadczłowiekiem i nie popełniać błędów. Zdarza się też, że słyszę, że doktorat eksternistyczny „to nie prawdziwy doktorat”, więc nie ma się czym ekscytować. Czyli taki klasyk w social mediach, jeśli robisz coś innego, niż reszta, to znajdą się tacy, którym będzie to przeszkadzać i z niecierpliwością i wypiekami na twarzy czekać będą na każde twoje potknięcie ;).
Dla mnie to jednak ciekawe zjawisko pod kątem badawczym, taka kolejna przestrzeń, w której mogę obserwować, jak funkcjonują mechanizmy oceny i wizerunku w sieci. W tym sensie doktorat nie daje mi przewagi, ale na pewno pogłębia moje rozumienie świata online.
Co byś doradziła osobom, które myślą o kontynuacji nauki, ale obawiają się, że sobie nie poradzą?
D.S-B.: Doradziłabym, żeby nie patrzeć na kontynuację nauki jak na wyścig, tylko jak na proces. Nie trzeba wiedzieć wszystkiego od razu ani mieć idealnego planu, bo ważniejsze jest nastawienie i ciekawość świata. Strach przed porażką często mówi nam więcej o naszych ambicjach, niż o faktycznych ograniczeniach. Warto też pamiętać, że „radzenie sobie” nie zawsze oznacza brak trudności, czasem to po prostu umiejętność proszenia o pomoc, odpuszczania, gdy trzeba, i konsekwentnego wracania do celu. Nauka potrafi być pięknym doświadczeniem, jeśli pozwolimy sobie przeżywać ją po swojemu, a nie według cudzych oczekiwań.
Z Dominiką Soją-Blat rozmawiała Joanna Gościńska z Biura Prasowego i PR

