Dr hab. Andrzej Adamski, prof. WSIiZ
Kierownik Katedry Mediów, Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Medioznawca i publicysta. Autor licznych publikacji naukowych z zakresu nauk o mediach i komunikacji społecznej, jak również artykułów popularnonaukowych i prasowych. Jego zainteresowania naukowe koncentrują się głównie wokół komunikacji internetowej i cyfrowej, nowych mediów oraz polskiego systemu medialnego, historii mediów i prasy dla dzieci, a także teologii mediów i komunikacji.
Modlitwa oraz religia w internecie czyli trendy i tendencje w krzywym zwierciadle wyszukiwarek
Wielu ludzi lubi się bać. Dlatego też mogą spać spokojnie ci, którzy spełniają ich potrzeby i oferują silne wrażenia – skoki na bungee, gabinety strachu, albo też producenci horrorów. Ten rodzaj usług ma swoje (niemałe zresztą) grono fanów i zwolenników. Ale trzeba pamiętać, że jest to strach w jakiś sposób kontrolowany i oswojony. Z najstraszniejszego horroru można wyjść w połowie seansu, najbardziej przerażającą grę przerwać. Gorzej, gdy w oczy zagląda prawdziwy strach przed realnym zagrożeniem albo lęk przed nieznanym. Może mieć to pozytywne skutki i być motorem postępu (w końcu gdyby nie strach przed radzieckim atakiem nuklearnym podczas zimnej wojny, mógłby nie powstać Internet). Może też jednak paraliżować i zamykać.
Odbicie współczesnych lęków w internetowych wyszukiwarkach
Najtrudniej chyba przychodzi mierzyć się z lękiem przed zagrożeniem, które jest nieznane i bliżej nieokreślone. Im wróg bardziej konkretny i realny, tym łatwiej o mobilizację, o walkę, o przełamanie wywołanego lękiem paraliżu. Ale kiedy powód lęku jest nieokreślony albo walka z nim przekracza ludzkie możliwości, sprawdza się powiedzenie naszych przodków: „Jak trwoga, to do Boga”. I aby udowodnić prawdziwość tego stwierdzenia, odnoszącego się w swojej istocie do najgłębszych mechanizmów ludzkich zachowań, nie trzeba wcale sięgać do Biblii. I nie jest też prawdą stwierdzenie, że takie postępowanie to tylko domena średniowiecza. Świadkami tego, że człowiek XXI wieku w sytuacjach granicznych zachowuje się tak samo, mogą być również narzędzia tak nowoczesne i zaawansowane, jak internetowe wyszukiwarki.
Coraz więcej ludzi zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że wyszukiwarki nie tylko pomagają nam znaleźć w Internecie to, czego potrzebujemy – ale też pieczołowicie kolekcjonują wiedzę o nas. Nie zawsze też wykorzystują swoje zasoby informacyjne dla naszego dobra. Nie są neutralne technologicznie. W walce między fachowcami od SEO i architektami algorytmów, które sekwencjonują listę wyników wyszukiwania, zawsze o krok z przodu będą ci drudzy.
Jeśli się głębiej zastanowić, to decydując się na wybór konkretnej wyszukiwarki, okazujemy zaufanie jej właścicielom, że dostarczą nam informacje rzetelne, wiarygodne, obiektywne i pełne. Ale czy tak zawsze jest?
Wyszukiwarki i wybiórcze spojrzenie na świat
Teoretycznie i technicznie jest możliwe wycięcie z wyników wyszukiwania jakichś poglądów, osób, obszarów wiedzy. Wiemy również, że wyszukiwarki chętnie zamykają nas w bańce informacyjnej, czyli dostarczają tylko takich informacji, które są zgodne z naszymi przekonaniami, zainteresowaniami i systemem wartości. Te są rozpoznawane przez algorytmy dzięki gromadzonym przez lata danym na temat naszych zachowań, zainteresowań i upodobań. Stąd też ostatnio rosnące zainteresowanie wyszukiwarkami, które deklarują, iż tego nie robią: nie zbierają danych na nasz temat, nie profilują nas, nie dopasowują wyników wyszukiwania do naszego profilu.
Wracając jednak do meritum – wyszukiwarki są świadkami tego, czym żyje i interesuje się świat. Mogą pokazywać w skali globalnej, jakie tematy interesują ludzi, czego szukają w Internecie, i jak te zapytania rozkładają się w czasie. Jednym z takich narzędzi jest Google Trends, które oferuje ograniczony wgląd w liczbę wyszukiwań wybranych słów kluczowych. Narzędzie stworzone jako pomoc dla marketingowców, pozwala analizować trendy wyszukiwania dla określonych słów kluczowych w wybranych okresach.
Analiza nie przedstawia jednak bezwzględnej liczby wyszukiwań danego słowa kluczowego, ale odnosi się do danego wyszukiwanego terminu wpisanego w Google w porównaniu do całkowitej liczby zapytań w wybranym okresie. Dane na wykresie są znormalizowane i przedstawione w skali od 0 do 100. Aplikacja daje też możliwość analizy mapy porównawczej, która pokazuje częstotliwość zapytań w poszczególnych regionach.
Wyszukaj frazę: modlitwa, religia, litania…
Właśnie to narzędzie wykorzystaliśmy wraz z mgr Gabrielą Piechnik, pracującą na naszej uczelni oraz dr. Jackiem Stańdo i mgr Żywillą Fechner z Politechniki Łódzkiej do wyjaśnienia, jak kształtowało się zainteresowanie modlitwą i szeroko rozumianą duchowością w początkowej fazie pandemii COVID-19 w Polsce i Europie. Założyliśmy, że w obliczu nieznanego dotąd wirusa wielu ludzi odczuje potrzebę odniesienia do sfery nadprzyrodzonej i że potraktowali oni Internet jako wirtualny modlitewnik.
Główne pytania badawcze dotyczyły częstości wpisywanych zapytań, odnosząc się nie tylko do słowa „modlitwa”, ale także do konkretnych rodzajów modlitwy (np. „litania”, „Apel Jasnogórski”). Ponadto zainteresowanie modlitwą porównaliśmy z zainteresowaniem słowem „proroctwo”, aby zbadać związek między religijnością a zainteresowaniem sferą nadprzyrodzoną w jej najszerszym znaczeniu.
Dla porównania wyników sięgnęliśmy daleko wstecz, do lat 2005 (śmierć Jana Pawła II) oraz 2010 (katastrofa smoleńska). Zauważyliśmy wyraźną powtarzalność wyszukiwanych haseł, przy czym niektóre z nich zauważalnie nasiliły się wraz z wybuchem pandemii. Słowa kluczowe związane z proroctwami były wyszukiwane częściej w roku 2005 i 2010 niż w 2020, kiedy pandemia uderzyła i eskalowała. W tym czasie częściej występowały wyszukiwania związane z religią. Można również stwierdzić, że wybuch pandemii przyczynił się do wzrostu aktywności religijnej Polaków. Artykuł ukazał się na łamach czasopisma „Religions”.
Na zakończenie dodam tylko, że jest nam bardzo miło, że nasza publikacja została uznana przez The Network for New Media, Religion and Digital Culture Studies – sieć działającą przy amerykańskim Texas A&M University – za jedną z 10 najlepszych publikacji w 2022 roku związanych z tematyką cyfrowej religijności. Digital Religion Yearbook, w którym zostało umieszczone streszczenie naszego artykułu, to e-publikacja stworzona w celu wyróżnienia ważnych artykułów, wschodzących naukowców i innowacyjnych badań w rozwijającej się dziedzinie Digital Religion Studies. Niemała rzecz, więc cieszy mocno!