Magda Louis – Szymon Hołownia powiedział o sobie w jednym z wywiadów:  jestem krzykaczem przydrożnym, objazdowym billboardem, jeżdżę, gadam, zostawiam ludzi z materiałami do przemyślenia, ale nigdy za nimi nie biegam, nie weryfikuję swojej skuteczności. Ja swoją robotę zrobiłem, opowiedziałem, a czy człowiek coś zmieni?  Czy ja jestem przedszkolanką świata?

Szymon Hołownia – Tak powiedziałem.

ML – Ja spojrzałam na objazdowy billboard i bez namysłu „przybiłam piątkę”, a nawet dziesiątkę fundacji Dobra Fabryka, więc skuteczność jest. Jak powstały Pańskie fundacje, Dobra Fabryka i Kasisi, z potrzeby serca, czy przez przypadek?

SzH – Przez przypadek. Trafiłem tam, żeby napisać reportaż o domu dziecka, którym się później zaopiekowaliśmy, no i na początku spróbowałem zrobić coś samemu, ale szybko okazało się, że moje możliwości są krótkie, moje pieniądze nie wystarczą na wiele, więc musiałem założyć fundację, bo to zapewnia stałe finansowanie takiego miejsca. Dobrze to poszło,  ośmieliłem się i założyłem drugą fundację. W tej chwili działamy w Dobrej Fabryce w pięciu krajach Afryki, w Bangladeszu, Chinach i w Polsce coraz sprawniej. Przez ostatnich kilka lat nasza działalność rozrosła się bardzo mocno.

ML – Proszę mi opowiedzieć o dzieciach z sierocińca w Zambii. Z jakich powodów tam trafiają? W Polsce do domów dziecka trafiają dzieci z rodzin tzw. patologicznych, gdzie króluje alkohol i rządzi przemoc. A tam?

SzH – Bardzo różnie. Nasz dom dziecka jest największą i najlepszą w tej chwili placówką w Zambii. Mamy pod opieką ponad 200 dzieci, liczba ta się stale zmienia, dlatego że część dzieci idzie do rodzin, jeśli pojawi się taka możliwość i państwo oraz opieka społeczna, która wciąż tam o wszystkim decyduje, na to pozwoli. Na ich miejsce natychmiast przychodzą do nas kolejne dzieciaki. To są sieroty biologiczne, sieroty społeczne, ofiary różnego rodzaju przestępstw, takich jak przemoc fizyczna, psychiczna, seksualna, handel ludźmi. Mamy dzieci głęboko niepełnosprawne, dzieci z Zespołem Downa, dzieci z porażeniami mózgowymi, przyjmujemy też dzieci, których rodzice siedzą w więzieniu. Ostatnio okazało się, że w więzieniu w Zambii jest cała kolonia dzieci, których rodzice odbywają tam karę. Przyjęliśmy pięcioro do naszego sierocińca w Kasisi. Zasada jest prosta, przyjmujemy każde dziecko, które potrzebuje pomocy i kiedy jesteśmy w stanie uzyskać zgodę formalną od władz na przyjęcie takiego dziecka. Nasze siostry chcą działać legalnie.

ML – Siostry Polki?  

SzH – Tak, to są Służebniczki Starowiejskie.

ML – Nie przeraża Pana ten bezmiar potrzeb w porównaniu z tą kropelką możliwości?

SzH Nie przeraża. Jeżeli ratujemy 30 tysięcy ludzi rocznie, a tyle pewnie ratujemy, to proszę powiedzieć tym 30 tysiącom, że są kropelką.

ML –  A co powiemy tym milionom, które się nie doczekają pomocy?

SzH – Skupmy się na tych, dla których możemy coś zrobić.  Idealizm jest zawsze wrogiem cnoty, szczególnie taki utopijny. Jeżeli ja widzę milion osób, którym jeszcze nikt nie pomógł, to się zastanawiam, co mogę zrobić, żeby ich było 999 999.

ML – Fakt, że nie możemy zrobić wszystkiego, nie zwalnia nas z obowiązku zrobienia czegokolwiek. 

SzH – To jest bardzo dobry program na życie. Kiedy zdecydowałem, że otwieramy drugą fundację, wszyscy mi odradzali ten pomysł, prorokowali, że nam się to skanibalizuje, ludzie przestaną wpłacać na Kasisi, ale tak się nie stało. Przeciwnie, z każdym kolejnym projektem, który doklejamy w Dobrej Fabryce, zwiększa się ilość darowizn, jesteśmy bardzo mocno zachęcani przez Opatrzność do tego, żeby iść dalej. Małe kroki, ale do przodu.

ML – Pół pytania o polskich celebrytów. Czy ludzie show biznesu są hojni? Czy przez fakt, że jest Pan w tym środowisku fundacje zyskują?

SzH – Hojni na tyle, na ile są hojni wszyscy, nie widzę tu jakiejś specjalnej różnicy, natomiast to, że jestem  rozpoznawalny, wpływa jedynie na to, że ludzie częściej zawieszają na mnie uwagę. Wtedy mogę opowiadać o tym, co robimy, o fundacjach, bo to jest najważniejszy kawał mojego życia. Jednak fakt, że mam dojścia do mediów nie przekłada się na więcej uwagi poświęcanej moim fundacjom, nawet wręcz przeciwnie, przez moich kolegów czasem trudno się przebić, mają różne swoje własne koncepcje, pomysły itd.

ML – Od show biznesu łagodnie przejdziemy do mięsa… Ci, którzy mięso jedzą twierdzą, że po to nam dał Bóg i ewolucja zęby oraz kły, żeby mięso jeść. Innego powodu posiadania zębów nie widzą.

SzH – To oczywiście bzdury. Piszę o tym w swojej książce, skąd się biorą te mity dotyczące tego, że skoro mamy kły, jesteśmy drapieżnikami i mięsożercami. Każdy powód pseudonaukowy jest dobry, żeby sobie na chwilę zamydlić oczy. I wznosimy ten radosny okrzyk, co często ludzie piszą  pod moimi postami na portalu:  „ale ja lubię mięso!” Na tym tak naprawdę to polega, nie mamy żadnych innych powodów żeby jeść mięso niż to, że je lubimy.  

ML – Książka „Boskie zwierzęta” Pana autorstwa ukazała się w listopadzie 2018 roku nakładem Wydawnictwa Znak. Mnie ona oczywiście poruszyła, ale nie tak jak powinna poruszyć osobę, która w ogóle się tym tematem nie interesuje. Jako średnio zagorzała weganka, ale na pewno gorliwa wegetarianką, ciągle o tym czytam, rozwijam własną wrażliwość w tej sferze. Natomiast wydaje mi się, porównując z Anglią, gdzie mieszkałam przez 23 lata, iż tej świadomości i wrażliwości w Polsce jest znacznie mniej. Tego prostego, logicznie i chronologicznie połączonego myślenia, że jedząc fury mięsa wyniszczamy planetę.

SzH – Trudno jest powiedzieć czy problemem w Polsce jest tylko niedoinformowanie. Różnie z tym bywało, w tej chwili zaczynamy się dopiero mierzyć z wiedzą na ten temat. Na pewno dużą rolę odgrywa kwestia tradycji oraz dostępności innych opcji niż mięso. Najważniejsza jednak jest głęboka świadomość tego, że nadmierna konsumpcja mięsa wiąże się nie tylko i wyłącznie z zabijaniem zwierząt, ale i z zabijaniem ludzi.

ML – Zabijaniem ludzi w sensie zdrowotnym?

SzH – Nie tylko, ale w sensie majątkowym, w sensie wykluczenia społecznego, w sensie pozbawienia miejsc pracy. Proszę zobaczyć ile nieszczęść generuje uprzemysłowienie rolnictwa, w Brazylii albo w Argentynie, gdzie ludzie są wyrzucani ze swoich gospodarstw, żeby zakładać w tych miejscach plantacje soi, czym karmi się świnie, czy krowy. Nie zapominajmy jak często w tej właśnie gałęzi przemysłu zmusza się ludzi do pracy niewolniczej. Ile ten przemysł emituje gazów cieplarnianych. To zabija ludzi, zabiera im wodę… My się tego dopiero uczymy, ale wciąż jeszcze mało widzimy. Smog na przykład, przekonaliśmy się, że zabija ludzi i nagle okazało się, że to nie jest tylko gadanie ekologów. Niestety my Polacy nosimy w sobie ten gen, który uniemożliwia nam bycie mądrym przed szkodą.

ML – No właśnie ekolodzy… Nam się kojarzą z akcjami typu, przykuwamy się do drzewa w obronie ściółki, do kutrów w obronie delfinów, ale nie wydają z siebie gromkiego głosu, jasnego przekazu, czym jest nadmierna konsumpcja mięsa.

SzH – Wydają! Myślę, że ten dramatyczny, teatralny aspekt ich działalności, to tylko naprawdę ułamek naszych ekologów, którzy dziś robią bardzo dużo żeby szerzyć wiedzę, uczyć i pokazywać. Prawie wszystkiego, co wiem o świecie, nauczyłem się od przedstawicieli organizacji ekologicznych, pro środowiskowych. Jest mnóstwo łatwo dostępnej edukacji w tym zakresie.

ML – No właśnie, a czyja to robota z tym uświadamianiem ekologicznym? Szkoły? Rodziców? Przecież nie wyłącznie ekologów.

SzH – Wspólna. Jeśli rodzice dbają o swoje dzieci, powinni wyciągnąć praktyczne wnioski z tego, że ich dzieci mogą uczestniczyć w wojnach o wodę, pokarm, ziemię i ginąć w nich. Powinni zrobić wszystko, by to ryzyko ograniczyć. Szkoła powinna wziąć w tym udział. Uczenie się wrażliwości na świat niesamowicie poszerza poznawczość i może dać człowiekowi asumpt do tego, by uczyć się przedmiotów, do których być może nie znajduje się motywacji tj. biologia, geografia, historia. To są rzeczy, które bardzo konkretnie wiążą się ze środowiskiem, dlatego że dziś świadomość ekologiczna, jest ściśle związana z kwestią społeczną. Przecież to widać gołym okiem. Powinno to wchodzić na tapetę już teraz, ale może musi jeszcze upłynąć kilka, lub nawet kilkanaście lat.

ML – I będzie za późno… Tak mi się przypomniał w tej chwili aforyzm Sławomira Kuligowskiego, który zacytuję, jeśli Pan pozwoli, choć w Pana obecności, ciężko mi wypowiedzieć słowo na d…

SzH – Bardzo proszę…

ML – Kiedy zetniemy już ostatnie drzewo na ziemi, to cienia będziemy szukać w dupie drwala.

(niewymuszony śmiech)

SzH – Tak, zwykle jest za późno, natomiast my musimy zobaczyć dużo umierających ludzi, żeby uwierzyć, że coś jest realnym problemem. Czasem mam wrażenie, że jeden umierający nie wystarczy. Andrzej Stasiuk powiedział, po śmierci Prezydenta Adamowicza: w Polsce żałoba trwa tyle ile czuć stearynę, potem świeczki gasną i wracamy w stare koleiny.

ML – Wszystkich rozmówców pytam to i Pana zapytam. Co z tym czytelnictwem w Polsce? Dlaczego jest tak słabo? Jest diagnoza, nie ma recepty.

SzH – Nie wiem. Chciałbym mieć jakieś mądrości do zaproponowania, że dzieci trzeba z książką oswajać albo dorosłych przekonywać, książki inaczej pisać, nie wiem… Wiem, jaka jest moja relacja z książką. Mam nadzieję, że uda się ją zaszczepić kolejnym pokoleniom w mojej rodzinie, nic więcej nie umiem powiedzieć. Żyjemy w kraju, w którym rocznie wydaje się ok 40 000 tytułów, absurdalnie dużo. Pamiętam czasy, gdy zaczynałem pisać, wtedy tych książek wydawało się dwie trzecie mniej, jednak czytelnictwo wtedy też nie wzrosło, więc my piszący pewnie też jesteśmy winni. A czasu mamy coraz mniej, tempo życia zawrotne, to nie są czasy komunizmu gdzie siadało się o 17.00 z książką, bo nic innego nie było do roboty. Piło się herbatę i czytało.

ML – Czyta Pan wyłącznie non- fiction?

SzH – Tak i żałuję tego, bo ważne dla higieny języka i dla kultury jest przeczytanie czegoś poza non-fiction. Ostatnio nie mam na to czasu, choć ciągle się łudzę, że może kiedyś… Zabieram książki w podróże, wsiadam do samolotu i mam nadzieję, że coś poczytam, ale natychmiast zasypiam, ze zmęczenia. Chwil tylko dla siebie już od dawna nie mam. Cały wolny czas poświęcam rodzinie i pracy.

ML – Życzyć Panu więcej czasu dla siebie?

SzH To bardzo miłe życzenia, ale jestem zbyt doświadczony, żeby się łudzić, że się spełnią.

 

Serdecznie zachęcamy przybijcie piątkę fundacji Szymona Hołowni:

Fundacja Dobra Fabryka

Fundacja Kasisi